Instalować czy nie instalować antywirusa? To pytanie, które coraz częściej stawiają użytkownicy komputerów. Wielu specjalistów od bezpieczeństwa IT uważa, że oprogramowanie antywirusowe wciąż jest potrzebne, a pochopna rezygnacja z aplikacji szybko doprowadzi do zainfekowania komputera.
Dyskusja na temat zasadności stosowania antywirusów trwa już od dłuższego czasu. W mediach pojawiają się różne opinie. Niektórzy uważają, że antywirusy to przeżytek, a ich skuteczność wykrywania szkodliwych robaków nie przekracza 50 procent. – Nie wiem skąd biorą się takie dane. Nie chciałbym oceniać programów konkurencji, ale niezależne instytucje badały nasze produkty m.in pod kątem wykrywania złośliwych próbek z tzw. dzikiej listy, czyli niezweryfikowanych wcześniej przez laboratoria antywirusowe próbek złośliwego oprogramowania. G DATA ANTIVIRUS osiągnął w tym badaniu stuprocentową skuteczność. W innym teście RAP – Reactive and Proactive, badającym poziom ochrony przed nowymi wirusami oraz szybkość reakcji na pojawiające się zagrożenia antywirus G DATA osiągnął wynik 93,89% – tłumaczy Robert Dziemianko z G DATA.
Antywirus – więcej niż baza sygnatur
Wiele osób postrzega oprogramowanie antywirusowe jedynie poprzez pryzmat bazy sygnatur, które pozwalają rozpoznać wirusy i inne złośliwe programy rozpowszechniane w sieci. Sygnatury są na bieżąco aktualizowane przez producenta. Niestety, problem polega na tym, iż wirusy mnożą się tak szybko, że producenci zaczynają nie nadążać z aktualizacjami. Przeciwnicy instalowania na komputerze antywirusów często posługują się argumentem – skoro aplikacja nie jest całkowicie zaktualizowana i tak przepuści część malwaru . – To pewnego rodzaju nieporozumienie wynikające z braku wiedzy na temat funkcjonowania nowoczesnych aplikacji bezpieczeństwa. Zgadzam się, że antywirusy skanujące wyłącznie w oparciu o sygnatury to przeżytek. Jednak producenci tacy jak G DATA stosują zaawansowane technologie – heurystykę, a także usługi pozwalające na kontrolę zachowań – wyjaśnia Robert Dziemianko.
Rozwaga zamiast oprogramowania?
Nie brakuje opinii, że oprogramowanie jest jedynie zbędnym balastem dla komputera, zaś wirusy można ominąć, rozważnie surfując po sieci. Na liście przykazań roztropnego internauty znajdują się m.in zakaz omijania stron o nieznanej treści i pobierania załączników pochodzących do nieznajomych. Należy także na bieżąco aktualizować aplikacje oraz korzystać z zaufanych źródeł podczas pobierania potrzebnych danych. Niewskazane jest też instalowanie oprogramowania Java. Tyle teoria, ale w praktyce niewielu użytkowników sieci postępuje zgodnie z powyższymi wytycznymi. – Z podróżowaniem w sieci jest trochę jak z jazdą samochodem. Gdyby kierowcy przestrzegali przepisy drogowe, liczba wypadków zostałaby ograniczona do minimum. Z kolei internauci postępujący ostrożnie i z rozwagą nie infekowaliby komputerów. Ale to tylko teoria. Co gorsza, niektórzy właściciele zainfekowanych komputerów nie zdają sobie sprawy, że stanowią część sieci botnet wykorzystywanej do różnej maści atakowów DDoS, spamu itp. Dlatego wciąż warto stosować antywirusy, stanowiące bardzo ważne ogniwo w systemie ochrony. .. – podsumowuje Robert Dziemianko z G DATA. Niewkluczone, że antywirusy będą spełniać podobną rolę w stacjach roboczych jak poduszki powietrzne w samochodach. Nikt z nich nie rezygnuje, chociaż nie chronią przed stłuczkami parkingowymi, ale ratują życie w sytuacjach ekstremalnych.
źródło: G DATA
Oczywiście, że antywirusy są niepotrzebne. Zamulają tylko a ich skuteczność widać na virustotal.com – np dostaję jakiś spam z załącznikiem zip, w środku blablabla.pdf.scr wrzucam plik na virustotal, 2 z 55 wykrywają. Wystarczy używać mózgu i komputer ochronimy sami znacznie lepiej niż antywirus. A jeśli mózg użyszkodnika nie daje rady, to konto użytkownika + software restriction policies która jest wbudowana w Windows w wersjach pro.
Dziwne, żeby pracownik firemki zarabiającej na sofcie antywirusowym powiedział coś innego.
Od kilku lat jadę bez antywira, kontrolnie czasem przeskanuję dysk – cisza, spokój.
Zgadzam się z przedmówcą. Od 2012 roku nie używam żadnego aktywnego AV (win7 x64) – raz na 2-3 tygodnie robię skan mbam i skanerem f-secure i zero, null, czysto.
Inną sprawą jest jaką świadomość i umiejętność korzystania z internetu posiada użytkownik. Nie pobieranie, nie korzystanie z nielegalnego oprogramowania, cracków itp źródeł zagrożenia, nie łażenie po ciemnych stronach pełnych dziwnych skryptów albo przynajmniej korzystanie z zabezpieczonej przeglądarki. I oczywiście ograniczone zaufanie do wesołych maili „od znajomych” +ich pendrive’ów.
Wołanie przez producenta softu AV o konieczność posiadania takiego softu, przypomina wołanie producentów softu do defragmentacji dysku w czasach powszechniejących dysków SSD 😉 Muszą jakoś to sprzedać. Pan z firmy AV też musi jakoś wyrobić limit sprzedaży 😉