Minione półtorej roku związane było przede wszystkim z pandemią koronawirusa, która zmieniła nasze życie. Pełno osób zaczęło korzystać z pracy w domu, grać w gry hazardowe za darmo czy też robić zakupy tylko online. Zmiany nastąpiły jednak dzięki szczepieniom. Nowe dane pokazują jednak, że nie jest tak kolorowo, czego przykładem jest Izrael.

Były lider rankingu

Izrael stał się pierwszym krajem na świecie, który wprowadził masowe szczepienia w swoim kraju. Już pod koniec lutego 2021 roku władze podały przynajmniej jedną dawkę 50% populacji. Kiedy siedzieliśmy zamknięci w domach, mogliśmy oglądać filmiki czy zdjęcia przedstawiające młodych ludzi bawiących się na ulicach Izraela. To tam wprowadzono zielone paszporty, dzięki którym możliwy był wstęp do klubów czy restauracji. Większość izraelskiego programu szczepień zostało wykonane z użyciem szczepionek firmy Pfizer.

Z czasem jednak sam system uległ zahamowaniu. Od lutego do września odsetek zaszczepionych wzrósł z 50 do tylko 69%. Przyjmuje się, że wynika to z udziału dużej grupy sceptyków szczepień, jak i również społeczności arabskich, ultraortodoksyjnych grup żydowskich, które nie są chętne na szczepienia. Izrael w związku z tym przestał być liderem w tym rankingu. Obecnie o wiele większymi wynikami mogą pochwalić się: Zjednoczone Emiraty Arabskie, Portugalia, Hiszpania, Katar, Singapur, Urugwaj, Kanada czy Dania. Dla porównania w Polsce jest to niewiele ponad 52%.

Wzrost zachorowań

Na dziś dzień w Izraelu ponad 30% społeczeństwa nie jest zaszczepione, przez co mowa o przeszło 2,7 mln mieszkańców, którzy są bardziej narażeni na zachorowanie na Covid-19. Z tego kraju na Bliskim Wschodzie dochodzą jednak niepokojące informacje. Okazuje się bowiem, że nawet 60% obecnych przypadków koronawirusa w tym kraju dotyczy osób już zaszczepionych. Są pewne obawy, że odporność oferowana przez szczepionki Pfizer może z czasem zanikać, jednak wiele prowadzonych obecnie na ten temat badań jest wciąż na wczesnym etapie.

Eksperci zwracają uwagę jednak na fakt, że podobna sytuacja miała i ma nadal miejsce także w innych krajach, jak choćby w Wielkiej Brytanii. Wynika to po prostu z faktu, że osoby starsze są bardziej podatne na choroby – czynniki, które łączą się, aby zwiększyć liczbę ogólnych przypadków COVID-19. Kolejnym czynnikiem, który decyduje o większej liczbie przypadków w Izraelu jest bardziej przenośny wariant delta, który odpowiada za najwięcej przypadków w tym kraju.

Nawet osoby z tamtejszego rządu twierdzą, że jednym z czynników, który przyspieszył wzrost zachorowań, było zlikwidowanie ograniczeń. Wcześniejsza kwarantanna, zielony paszport sprawiały, że reżim sanitarny był utrzymywany na wysokim poziomie. Tymczasem zniesiono wiele ograniczeń, przez co nastąpiło spore wymieszanie w przestrzeni publicznej osób zaszczepionych i niezaszczepionych.

Kolejny eksperyment w Izraelu?

Wiele krajów spoglądało na Izrael, monitorując tamtejszą sytuację, aby na ich podstawie wprowadzić własne programy szczepień. Teraz oczy całego świata także zwrócone są na ten mały kraj, gdzie nastąpiło już powolne wprowadzenie trzeciej dawki przypominającej. Z niepotwierdzonych jeszcze badań wynika, że trzecia dawka może ponad 10-krotnie zmniejszyć ryzyko zachorowania w stosunku do osób, które przyjęły dwie dawki. Dlatego też dużo krajów może znów monitorować sytuację.

Z tego wszystkiego można wynieść kilka wniosków. Izrael był pierwszym krajem, który nie bał się postawić na szczepienia, gdy te wciąż były niezbyt pewnym rozwiązaniem. W pierwszej fazie przyniosło to gwałtowny spadek liczby zakażeń. Jednak poluzowanie obostrzeń doprowadziło do tego, że z początkiem września kraj ten notował największą dzienną liczbę chorych od początku pandemii, gdzie każdego dnia przybywało nawet po 20 tysięcy chorych.