Polscy operatorzy telefonii komórkowej chcą złagodzenia norm dotyczących promieniowania elektromagnetycznego pochodzącego z masztów telefonii komórkowej. Obecnie, według norm ustanowionych w latach 60., w zakresie częstotliwości 300 MHz – 300 GHz, a więc we wszystkich pasmach wykorzystywanych przez systemy komórkowe, maksymalny dozwolony w Polsce poziom promieniowania w miejscach dostępnych dla ludności wynosi 0,1 W/m2. Po zmianach górna, dopuszczalna granica miałaby sięgać 4,5 W/m2.
W obecnie obowiązującym stanie prawnym, operatorzy muszą gęściej stawiać nadajniki. W miastach, gdzie każdy metr kwadratowy to ogromny koszt, oznacza to gigantyczne wydatki. W dodatku większa liczba anten psuje krajobraz. Cierpią też konsumenci, gdyż z powodu mniejszego zasięgu gorsza jest jakość usług. Większa liczba stacji nadawczych powoduje również większe zużycie energii, więc cierpi i środowisko.
Można zadać pytania: Czy wydanie np. gminom pozamiejskim obowiązku przygotowania miejsca do świadczenia usług „radiowych” będzie dobrym rozwiązaniem? Czy to może gmina powinna pozostać właścicielem masztu, a operatorzy tylko dzierżawcami? (część opłat powinna pozostać bezpośrednio w gminie, co zmniejszyłoby falę protestów, a nieudolni urzędnicy, byliby weryfikowani w kolejnych wyborach samorządowych).
Zwolennikami zmian, poza operatorami komórkowymi, są również Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji, Urząd Komunikacji Elektronicznej oraz Polska Izba Informatyki i Telekomunikacji. Zwracają uwagę na fakt, iż ostrzejsze przepisy są tylko w Szwajcarii. W większości krajów UE dozwolona moc anten to od 4,5 do 10 W/m2. Rzecznik UKE wskazuje, że za dokonaniem zmian przemawiają kwestie ekonomiczne (zmniejszenie barier inwestycyjnych), gospodarcze (wyrównanie sytuacji przedsiębiorców działających w Polsce i za granicą), społeczne i konsumenckie (poprawa zasięgu, możliwość łatwiejszej redukcji białych plam, lepsze parametry świadczonych usług, lepszy zasięg wewnątrz pomieszczeń), środowiskowe (zmniejszenie liczby stacji bazowych i możliwość oddalenia stacji masztów od skupisk ludności).
Zwolennicy zmian wskazują również, że zmiana norm otworzy drogę do lepszego zasięgu usług w kraju. Wspominają także o oszczędnościach operatorów, którzy nie będą musieli stawiać kolejnych nadajników. Podkreślają oni, że zwiększanie limitów przyniesie także mniejszą liczbę anten, czyli wspomnianej obecności nadajników w terenie. Jednak zdaniem m.in. Pracowni Ochrony Środowiska Elektromagnetycznego w Katedrze Telekomunikacji i Teleinformatyki Politechniki Wrocławskiej „To rozumowanie bezpodstawne. Łączność pomiędzy telefonem a stacją bazową jest bowiem dwukierunkowa. Większa moc stacji nie zwiększy zasięgu sieci, bo musiałaby wzrosnąć także moc telefonów, a to oznaczałoby zwiększenie emisji promieniowania elektromagnetycznego w naszym bezpośrednim otoczeniu Plus ogromne zużycie baterii”.
Druga strona argumentuje, że promieniowanie towarzyszące pracy nadajników na masztach GSM zagraża zdrowiu i powoduje zachorowania, w tym na raka. W Polsce istnieje mnóstwo stowarzyszeń i fundacji, które skutecznie blokują inicjatywy telekomów. Ich pozycję osłabia nieco fakt, że unijne normy w UE są zgodne z wytycznymi Światowej Organizacji Zdrowia. W najnowszym, opublikowanym przed kilkoma dniami oświadczeniu Światowej Organizacji Zdrowia: „Electromagnetic Fields and Public Health: mobile phones” wskazuje się, że „Badania wpływu telefonów komórkowych na zdrowie człowieka prowadzone są 20 lat. Jak dotąd nie ustalono na ich podstawie związku pomiędzy korzystaniem z telefonów komórkowych a uszczerbkiem na zdrowiu„. Ryzyko związane z samymi stacjami bazowymi jest jeszcze mniejsze niż z telefonami.
Należy jednak zwrócić uwagę na możliwość skutecznego blokowania inwestycji w przypadku zwiększenia dopuszczalnych norm promieniowania. W rejonach, gdzie działają silne jednostki ekologiczne, szczególnie wspierane przez lokalne samorządy, problem ten może być bardzo poważny. Już teraz Radni Krakowa, nie znając jeszcze szczegółów, chcą zaostrzenia normy promieniowania.
Ostateczna decyzja w sprawie norm należy do ministra środowiska, który na razie nie komentuje sprawy. Jednakże Ministerstwo Środowiska zastrzega, że ewentualna korekta przepisów nie nastąpi szybko, ponieważ wymaga wniesienia poprawek do siedmiu aktów prawnych. Poza tym zmiany konieczne byłyby w projekcie Kodeksu Urbanistyczno-Budowlanego w zakresie rynku telekomunikacyjnego oraz jego rozwoju i inwestycji. Już teraz przedstawione przez Business Centre Club uwagi do tego projektu wskazują dalece niezadowalające rozwiązania w tej kwestii. Ministerstwo Środowiska zastrzega przy tym: „Jakakolwiek zmiana dopuszczalnych poziomów pól elektromagnetycznych powinna być poprzedzona przeglądem aktualnego stanu wiedzy naukowej, dotyczącej skutków oddziaływania pól elektromagnetycznych na zdrowie ludności i środowisko” Prawdopodobnie więc na wejście w życie nowego pomysłu telekomów trzeba będzie jeszcze poczekać.
Przy okazji omawianych powyżej zagadnień zwiększenia mocy masztów komórkowych, trudno nie wspomnieć o temacie ogłoszonej ostatnio przez prezesa UKE tzw. aukcji na dodatkowe częstotliwości pasma 800 MHz dla łączności mobilnej (pod technologię LTE). Jest to temat bardzo istotny dla polskiego rynku telekomunikacyjnego, z bezpośrednim przełożeniem na wielkość koniecznych inwestycji w niezbędną infrastrukturę (m.in. stacji bazowych), czasu ich realizacji oraz pokrycia tzw. białych plam. Według ostatniego raportu UKE o stanie rynku telekomunikacyjnego w Polsce – podział rynku pomiędzy operatorów wygląda następująco: pod względem liczby użytkowników T-Mobile 27%, Orange 26,9%, Polkomtel 24,8%, P4 18,8%, pod względem uzyskanych przychodów: Polkomtel 30,2%, Orange 29,3%, T-Mobile 24,5%, P4 15,5%.
Po okresie dosyć silnej polaryzacji stanowisk ww. 4 podmiotów w zakresie ogłoszonej aukcji (jej formy i czasu) obserwujemy ostatnio pojawiający się klimat ocieplenia stanowisk wszystkich operatorów, dający pewne nadzieje na ich współpracę oraz szybkie rozpoczęcie wykorzystywania częstotliwości z pasma 800 MHz co leży w interesie państwa i konsumentów. Według przedstawicieli m.in. firmy Orange – pierwsze stacje bazowe LTE 800 mogłyby zostać uruchomione w kilka miesięcy od zakończenia postępowania aukcyjnego. W perspektywie 2-3 lat zasięg usług LTE 800/1800 mógłby objąć praktycznie cały kraj. Szybkie pokrycie tzw. białych plam siecią telefonii komórkowej byłoby możliwe dzięki zobowiązaniom inwestycyjnym nałożonym na zwycięzców aukcji przez Prezesa UKE.
Jak widać, niezwykle istotna rola dla zrównoważonego i konkurencyjnego rozwoju polskiego rynku telekomunikacyjnego będzie zatem spoczywała (wzorem sukcesów z lat poprzednich) na regulatorze krajowym, który mamy nadzieję doprowadzi do porozumienia, współpracy i pogodzenia interesów wszystkich zainteresowanych stron.
Polska innowacyjność oraz budowa społeczeństwa informacyjnego potrzebuje zmian oraz sprawnej koordynacji i wsparcia. Jeżeli Polska ma wykorzystać swój potencjał gospodarczy oraz szansę, jaką daje gospodarka oparta na wiedzy, niezbędne jest proaktywne stanowisko polityczne, wspierające długoterminowo politykę w zakresie budowy społeczeństwa informacyjnego oraz sprawna koordynacja tego procesu – na co BCC zwraca aktywnie uwagę już od dłuższego czasu.
Krzysztof Szubert
ekspert BCC, minister ds. cyfryzacji w Gospodarczym Gabinecie Cieni BCC
jestem za wzmocnieniem mocy nadajników. 🙂
co wy tam w olkuszu wiecie…
co to za bulsit z budowaniem spoleczenstwa informacyjnego? zapewne jest to tansze niz opieka medyczna z prawdziwego zdarzenia. bedziecie chorować ale za to jakiego szybkiego bedzieta mieć interneta! barany…
brednie, mogę podać przykład mojej miejscowości Warta gdzie sygnał z nadajnika plusa został zmniejszony. oni robią to celowo a potem statystyki są lepsze
Kluczowa jest dla mnie opinia specjalistów z Wrocławia, którzy stwierdzili, że zwiększenie mocy nadajnika nie pozwoli na poprawę jakości usług gdyż jednocześnie musiałaby wzrosnąć moc telefonów. Jeśli to faktycznie prawda (a sądzę, że oni się na tym znają) to reszta tych „argumentów” jest jedynie marketingowym bełkotem. Nikt też chyba nie zwrócił uwagi na to, że operatorzy domagają się 45-krotnego wzrostu dopuszczalnej normy. Nie jest to przypadkiem przesada?
Ja tez jestem za zwiększeniem mocy nadajników , jestem ze Słupska i obrzeżach miasta i w okolicach jest bardzo słaby zasięg niektórych operatorów albo wręcz nie ma go woogóle .
Też jestem za zwiększeniem mocy nadawania nadajników. Jeżeli nie wszystkich, to chociaż zezwolić takim, które mają obejmować jakieś tereny wiejskie, które są rozległe, nie obejmują dużych skupisk mieszkalnych, lub są otoczone lasami.
Może budują jakiś broadcasting ,bo do bilansu łącza radiowego to jednostronne zwiększenie mocy nie jest raczej wskazane ,że o wzroście zakłóceń po stronie odbiorczej nie wspomnę .
Witam! Chciałbym uzyskać informację, czy wypowiedź Pana prof. Paweł Bieńkowski została autoryzowana? Należy podkreślić, że jest to w zasadzie nieprawdziwa informacja: „To rozumowanie bezpodstawne. Łączność pomiędzy telefonem a stacją bazową jest bowiem dwukierunkowa. Większa moc stacji nie zwiększy zasięgu sieci, bo musiałaby wzrosnąć także moc telefonów”. Fakty są takie, że mówimy tutaj o mocy wyrażanej na metr kwadratowy. Wynika z tego, iż moc liczoną w ten sposób możemy zwiększyć poprzez np. zmianę anteny na taką o większym zysku energetycznym. Efekt tego będzie taki, iż moc liczona w watach na metr kwadratowy zwiększy się (przy zmianie wiązki anteny na „mniejszą” i zachowaniu mocy „na antenie”). Ubocznym efektem zmiany anteny na „większą” będzie również lepszy odbiór sygnału, co pośrednio powiększy zasięg. Tyle w teorii, a w praktyce operatorzy wiedzą najlepiej.
Zysk energetyczny anteny nie bierze się z nieba tylko z zawężenia charakterystyki promieniowania (przypłaszczenie wiązki czy zawężenie kąta elewacji )
Anteny stosowane w BTS ach są dobierane indywidualnie do warunków -ukształtowania terenu ,sąsiednich stacji i ich posadowienia oraz częstotliwości ich nadawania .
Przeforsowaniem zwiększenia natężenia pola opki chcą sobie ułatwić pracę i zmniejszyć odległość anten od siedzib ludzkich . Odbije się to oczywiście w sposób korzystny na kosztach masztów antenowych oraz na pozyskaniu większej ilości lokalizacji do postawienia stacji BTS . Osobiście jestem wrogiem zwiększania natężenia pola w.cz. .Po 25 latach pracy w pobliżu mocnych pól w.cz efektem jest ból głowy nawet przy dłuższej rozmowie telefonicznej bez zestawu HF .
Ja akurat całkowicie rozumiem skąd wynika parcie operatorów na większe limity. Mam instalacje antenową na dachu, ok. 2 metrów z mojego balkonu. Ciekawy jestem czy wszyscy zwolennicy podniesienia limitów mówili by podobnie będąc w mojej sytuacji. Zgodnie z projektem wszystko powinno być ok, ale niestety propagacja anteny powoduje docieranie promieniowania elektromagnetycznego przekraczającego ustawowe 7V/m (0,1W/m2) na balkon na ostatnim piętrze. Jak się okazało projekt był niechlujnie wykonany, podobnie instalacja. Walczą z tematem już od ponad roku i nie mogą sobie poradzić. Teraz myślą nad jej przeniesieniem, bo nie mogą pojąć jak to możliwe, że projekt mówi, że jest OK, a pomiary, że jednak nie jest OK. Żeby było ciekawie pomiary PEM zlecone przez operatora i wykonane przez „niezależne” akredytowane laboratorium nie wykazały żadnych przekroczeń. Prywatnie zlecone pomiary do innego akredytowanego laboratorium wykazały przekroczenia i nikt do tej pory nie jest w stanie wytłumaczyć jak to możliwe, że pomiary wykazują takie różnice. Przecież operator pomiary wykonał przy maksymalnym obciążeniu anten. Prawda jest taka, że takie instalacje robione są często niechlujnie, z pomięciem ustawowych limitów. Zaprzyjaźnione „niezależne” akredytowane laboratoria wpisują do protokołu wartości, które wygodne są dla operatora. Zwiększenie limitów ma służyć tylko i wyłącznie usankcjonowaniu wykonywanej przez operatorów fuszerki. Nikt też nie mówi, że WHO samo zaleca zasadę powściągliwości do limitów ICNIRP i zwłaszcza w obszarach mieszkalnych zalecane jest stosowanie jak najniższych wartości ze względu na niewystarczającą wiedzę na temat wpływu promieniowania PEM na zdrowie ludzkie. Nikt nie mówi dyskusjach, które odbywają się w innych krajach europejskich o obniżeniu mocy masztów telefonii komórkowej. Lichtenstein doprowadził taką dyskusję do końca i w sierpniu 2014 obniżył PEM do poziomu 6V/m, czyli do poziomu, który obowiązuje obecnie w Szwajcarii, Belgii, Włoszech i Litwie. W Polsce ten limit wynosi 7V/m. GSMA razem z lobby operatorskim uruchomiło duża kampanię mającą na celu podniesienie poziomu promieniowania i oczywiście u nas rozważa się podniesienie limitów, gdzie w innych krajach są prowadzone dyskusje w drugą stronę. Cała Polska…