MiFi to mobilny punkt dostępowy wielkości karty kredytowej do którego moża podłączyć do pięciu komputerów. Jedna z amerykańskich firm wykorzystała ten fakt i zamieniła bezdomnych w chodzące hotspoty. „Ludzkie hotspoty” zostały użyte podczas konferencji muzyczno-technologicznej SXSW w Austin w Teksasie.


Trzynastu bezdomnych ochotników otrzymywało 20 dolarów dziennie, specjalne urządzenia MiFi – rozprowadzające Internet z sieci 4G (Test routerów mobilnych WIFI), wizytówki i T-shirty z ich imieniem, np. „Cześć, jestem Clarence. Jestem hotspotem 4G” oraz wszystko to, co zarobili (napiwki) na udostępnianiu Internetu. Cena wynosiła 2 dolary za 15 minut. Projekt został nazwany „Homeless Hotspot” (bezdomny hotspot) i został przez firmę określony jako „eksperyment dobroczynny”. Jednak od razu znalazł się pod ostrzałem krytyki: „odczłowieczający”, „uwłaczający”, „ordynarny” – tak powszechnie określano jej pomysł. Agencja się broni, że nie jest to wykorzystywanie bezdomnych, ale próba ich wciągnięcia w krąg normalnego społeczeństwa. Sami zainteresowani, którzy często nie ze swojej winy wylądowali na ulicy także bronią pomysłu, dzięki któremu chociaż przez chwilę mieli pracę, zarobek i poczucie bycia potrzebnymi. Amerykańska agencja reklamowa BBH Labs, pomysłodawca projektu planowała wprowadzić ludzkie hotspoty na szerszą skalę. Po wybuchu krytyki nie jest jasne, czy te plany dojdą do skutku.

źródło: www.wired.com

Kan