Auto podjeżdża pod dystrybutor. Kierowca wysiada, zaczyna tankowanie, sięga po telefon… I nagle spowija go fala płomieni buchająca z otwartego zbiornika paliwa. Filmy ostrzegające przed zgubnymi skutkami korzystania z telefonów komórkowych na stacjach paliw do tej pory cieszą się sporą popularnością w internecie. Czy telefon komórkowy rzeczywiście może spowodować pożar podczas tankowania?


Pierwsze doniesienia o „wybuchowych” telefonach pojawiły się w sieci ok. 16 lat temu. Choć żadne serwisy informacyjne nie potwierdziły związku telefonów komórkowych z zaobserwowanymi pożarami, oglądający filmy w sieci wiedzieli lepiej – łączyli sam fakt sięgnięcia przez ofiarę po telefon podczas tankowania z widowiskowym zapłonem oparów paliwa, który następował chwilę później.

Aby wywołać pożar na stacji benzynowej potrzebujemy trzech elementów: paliwa, powietrza do wytworzenia palnej mieszanki oraz iskry, która ją podpali. Ilość energii, która jest niezbędna do zapłonu wynosi około 0,2 mikrodżula – to niewielki ułamek tego, co mieści w pełni naładowana bateria telefonu. Ale dlaczego to właśnie telefon miałby być tak wielkim zagrożeniem, skoro na stacji benzynowych znajduje się wiele urządzeń zasilanych z baterii, a samochody korzystają z pokaźnych rozmiarów akumulatorów przy rozruchu?

Może zatem chodzi o pole elektryczne, które towarzyszy urządzeniom mobilnym? Wartości mierzone dla telefonów komórkowych oscylują między 2 a 5 voltów na metr – nie dość, że to za mało do wygenerowania iskry, to przecież w bezpośrednim pobliżu stacji benzynowych możemy znaleźć urządzenia emitujące silniejsze pole. Nawet przekaźniki sieci komórkowych umieszczone na terenie stacji nie mają wpływu na basze bezpieczeństwo podczas tankowania.

Co zatem stoi za nagłymi pożarami? Eksperci wskazują na wyładowania elektrostatyczne. Chyba każdy z nas widział taką iskrę lub poczuł „strzał” na własnej skórze. Syntetyczne tkaniny naszych ubrań przesuwające się podczas wsiadania i wysiadania po tapicerce samochodu mogą wygenerować pokaźny ładunek statyczny (nawet 60 kV) – zwłaszcza wtedy, kiedy powietrze jest suche. Jeśli nie przekażemy go do ziemi (np. dlatego, że uziemienie dystrybutora jest wadliwe), przy zetknięciu pistoletu z metalowym wlewem paliwa możemy wygenerować iskrę wystarczająco mocną, by opary benzyny się zapaliły.

Opisywane zjawisko badali znani Pogromcy Mitów – próbowali w kontrolowanych warunkach zapalić mieszankę paliwowo-powietrzną przy pomocy telefonu komórkowego. Nie udało się im to w żadnym przypadku. Ale kiedy wykorzystywali ładunek statyczny, rezultaty rzeczywiście były wybuchowe!

Co zrobić, by wyeliminować prawdopodobieństwo takiego wypadku? Po prostu pozbyć się ładunku statycznego – np. dotykając metalowego elementu auta przed rozpoczęciem tankowania.

źródło: LenovoZone

Kan