Meredith Perry, z Uniwersytetu w Pensylwanii, a zarazem współzałożycielka firmy uBeam, poinformowała, że jej zespół skonstruował w pełni działający prototyp urządzenia, bezprzewodowo zasilającego telefon komórkowy.


Ładowanie bezprzewodowe już znamy, nawet jeśli nie jest ono bardzo popularne. Urządzenie uBeam nie wykorzystuje jednak żadnych indukcyjnych mat czy innych podobnych gadżetów – energia przesyłana jest faktycznie „przez powietrze”, na podobnej zasadzie jak podczas używania Wi-Fi za pośrednictwem ultradźwięków. Warto dodać, że ładowanie bezprzewodowe pozwala nawet na poruszanie się z telefonem, po określonym obszarze i ciągle jest się „podłączonym” do ładowarki. Jednak w odróżnieniu od sygnału Wi-Fi – taki „bezprzewodowy prąd” nie jest w stanie przechodzić przez ściany. Według aktualnych danych, urządzenie to potrafi przesyłać energię na odległość około 10 metrów od punktu wysyłania fal.

Podłączona do prądu stacja ładująca konwertuje energię na dźwięk, przesyłany później do połączonej z telefonem przystawki. Ona z kolei z powrotem zamienia odebrany sygnał na prąd. Do tego wystarczy jeszcze dodać telefon, fabrycznie wyposażony w przystawkę, umożliwiającą odbieranie takich ultradźwięków, i problem ładowania zniknie raz na zawsze.

Jeżeli działa to tak dobrze, jak twierdzą konstruktorzy, to z całą pewnością tak się w końcu stanie. Każdy z nas chętnie zamieniłby przewodowa ładowarkę na taką, która nie przywiązuje nas kabelkiem do określonego miejsca. Meredith Perry przewiduje, że technologia ta może się stać równie popularna i powszechna jak WiFi, wpływając choćby na sposób, w jaki konstruowane są baterie do telefonów. Przedstawiciele uBeam przewidują, że finalny produkt trafi do sprzedaży w ciągu dwóch lat.

źródło: Orange

Kan