W ubiegłym roku spółka odnotowała ponad 10 tysięcy przypadków kradzieży. W tym roku, w ciągu sześciu miesięcy, było ich blisko 5,5 tysiąca. W ciągu trzech lat naprawa zerwanych połączeń kosztowała Orange 88 mln zł. – To są nie tylko koszty naprawienia linii, ale i straty finansowe wynikające z braku ciągłości usług dla naszych klientów – mówi Agencji Informacyjnej Newseria Piotr Muszyński, wiceprezes Orange Polska.

Łącznie nakłady w Orange związane z kradzieżami kabli to kilkadziesiąt milionów złotych rocznie. Jak podkreśla Piotr Muszyński, TP (obecnie Orange Polska), właściciel infrastruktury telekomunikacyjnej, traci na tym procederze najwięcej, bo należąca do niego sieć jest największa.

A dodatkowo sprawa ma również aspekt społeczny. – Dodatkowo, może to stanowić zagrożenie dla życia i zdrowia ludzi – podkreśla. Niszczenie infrastruktury naraża bowiem życie i zdrowie klientów operatorów telekomunikacyjnych, pasażerów pociągów i użytkowników sieci energetycznej.

Na przykład w sytuacji, w której ktoś nie może, kiedy potrzebuje, zadzwonić z telefonu stacjonarnego na pogotowie czy do straży pożarnej, ponieważ akurat w tym momencie ktoś ukradł kabel łączący go ze światem – mówi wiceprezes Orange.

źródło: Agencja Informacyjna Newseria

Kan