Wielogodzinne przesłuchania szefa Facebooka przed amerykańskim Kongresem ujawniły kilka ciekawych informacji na temat źródeł zysku największego medium społecznościowego na świecie

Zapewne niewielu z nas oglądało ponad pięciogodzinny zapis zeznań dyrektora generalnego Facebooka, Marka Zuckerberga składanych przed połączonymi komisjami senackimi sądownictwa i handlu. W pewnym momencie senator John Cornyn zadał pytanie na temat tego, w jaki sposób Facebook wykorzystuje dane byłych użytkowników. Odpowiedź szefa Facebooka właściwie odbiegała od tematu, ale zawierała informację na temat tego, jak olbrzymie ilości informacji przekształcane są w czyste zyski. – Istnieje bardzo powszechne nieporozumienie dotyczące Facebooka – że sprzedajemy dane reklamodawcom – powiedział Zuckerberg. – Nie sprzedajemy danych reklamodawcom, nie sprzedajemy nikomu danych. Rzeczywiście, Facebook zarabia po prostu na reklamie. Albo – innymi słowy – wykonuje lwią część pracy reklamodawców.

Zuckerberg przyznał, że potencjalny reklamodawca powiadamia, do kogo chce dotrzeć z daną reklamą. Tłumaczył, że są w stanie dokładnie namierzyć każdego z potencjalnych klientów. – Jeżeli zgłasza się do nas sklep z nartami, który chce sprzedawać sprzęt wyłącznie kobietom, to algorytm Facebooka potrafi odnaleźć ludzi umieszczających treści o charakterze narciarskim, interesujące się narciarstwem, oraz określić ich płeć. Wtedy odpowiednie reklamy wyświetlamy konkretnym użytkownikom, a dane nie zmieniają właściciela – mówił Zuckerberg.

Po skandalu z Cambridge Analytica, który ujawnił, że dane co najmniej 87 milionów użytkowników Facebooka wykorzystano bez ich zgody, aby wpłynąć na wyniki wyborów (w tym wyborów prezydenckich w USA w 2016 r.), zaczęto otwarcie kwestionować obsługę danych użytkowników przez Facebooka. Ten przyznał się teraz do błędu, ale zapewnił, że firma zamknęła luki w swojej usłudze mediów społecznościowych, które umożliwiały stronom trzecim „zeskanowanie” danych od użytkowników.

źródło: Creditreform Polska