Przez siedem długich lat użytkownicy Facebooka mogli jedynie darzyć się sympatią, wreszcie możemy dać odpocząć naszym wirtualnym kciukom. Wprowadzone kilka dni temu Facebook Reactions to sześć graficznych komunikatów stanowiących uproszczone odzwierciedlenie emocji.

Pomińmy dywagacje na temat tego, czy dostarczona paleta emocji w pełni oddaje nasze potrzeby. Facebook przyjął i konsekwentnie zrealizował określone założenia, które opiszemy poniżej.

Sukces przycisku „lubię to!” tkwił w jego prostocie i możliwości bezrefleksyjnego użycia. Reactions to próba powrotu do głębszych emocji – jakkolwiek banalnie to nie brzmi, sam fakt, że trzeba stracić jedną cenną sekundę więcej na przytrzymanie przycisku i wybranie konkretnej reakcji angażuje nas bardziej, niż odruchowy „lajk”.

I z jednej strony to dobre, każdy przecież woli mieć wybór, niż go nie mieć. Ale już pojawiły się głosy, że nadal czegoś brakuje – a to emocji zniesmaczenia, a to skonfundowania, a w ogóle to nie wiadomo, czy „haha” to śmiech dobroduszny, czy ironiczny. A tak poza tym, to może wystarczyłby dislike button.

Jak jednak tłumaczy Geoff Teehan, Product Design Director Facebooka, dwa priorytety, które postawił przed sobą zespół pracujący nad Reakcjami, to:

    1. Uniwersalny charakter Reakcji. Powinny być one identycznie rozumiane w każdym zakątku świata, aby więcej osób mogło się z ich pomocą komunikować.

    2. Ekspresyjność i popularność. Reakcje mają ułatwić użytkownikom odzwieciedlenie prawdziwych emocji.

Zespół roboczy posiłkował się w trakcie prac m.in. najpopularniejszymi naklejkami i emoji, hasłami, według których użytkownicy poszukiwali konkretnych naklejek, a także krótkimi komentarzami o jednoznacznym zabarwieniu emocjonalnym.

Na podstawie tych badań oraz licznych wersji testowych, powstała ostateczna lista sześciu Reakcji:


W ostatniej rundzie z rozgrywki wypadły Reakcje „Confused” oraz „Yay”. Pierwsza w fazie testów była używana ekstremalnie rzadko, druga z kolei okazała się mało uniwersalna.

źródło: Sotrender

Kan