Czy ktoś z internautów pamięta swój pierwszy e-mail albo swoją pierwszą rozmowę przez komórkę? Ci, co korzystają z tych kanałów komunikacji od lat, prawdopodobnie nie. Ilość informacji, jaka dociera do nas różnymi kanałami – zarówno tymi starymi, jak i nowymi – staje się coraz większa. Możemy łatwo skontaktować się z resztą świata, lecz i reszta świata może łatwo skontaktować się z nami. Dla niektórych jest to z pewnością wielkie udogodnienie, dla innych stanowi przyczynę irytacji. Ci pierwsi dziwią się, że ktoś podaje swój numer komórki, a potem trzyma ją cały czas wyłączoną; ci drudzy denerwują się, gdy ktoś rozmawia głośno przez telefon w autobusie czy restauracji. Osoby te, jeśli używają telefonu, to przede wszystkim po to, żeby samemu się z kimś skontaktować – sami rzadko podają swój numer. Być może mają ku temu jakieś powody?
Czy korzystając z tak wielu kanałów informacji jesteśmy w stanie wszystkie docierające do nas informacje przyjąć, przetworzyć i zareagować na nie? Wielu ludzi obojętnieje, gdy informacji jest zbyt dużo. Dyrektor odbierający dziennie 50 – 100 e-maili, które musi przeczytać, a na część z nich nawet odpowiedzieć, w końcu przestaje je czytać i zleca to swojemu asystentowi. Osoba, która dopiero co założyła konto pocztowe, poświęca na czytanie nadesłanych wiadomości oraz na odpowiadanie na nie znacznie więcej czasu niż osoba, która takie konto ma od lat. Podobnie jest z komórkami. Na początku, wiele osób cieszy się, że ktoś do nich zadzwonił, potem, gdy liczba rozmów rośnie, a w dodatku każdy dzwoniący coś od nich chce, ochota na prowadzenie każdej rozmowy maleje. Wtedy z większą już uwagą spoglądają na wyświetlacz telefonu, aby sprawdzić kto do nich dzwoni, a w końcu starają się jakoś te przychodzące do nich informacje odfiltrować. W przypadku poczty elektronicznej jest to łatwiejsze. Większość programów pocztowych oferuje możliwość filtrowania poczty według podanych reguł. W przypadku połączeń na komórkę sprawa jest trudniejsza. Nieodebranie telefonu może być przecież odebrane jako wyraz lekceważenia. Przecież dzwoniący wie, że mamy włączoną komórkę, dlaczego więc jej nie odbieramy? Wymówki typu „zostawiłem na biurku” mogą być nieprzekonujące. Dlatego wielu menedżerów włącza swoje komórki tylko wtedy, gdy znajdują się poza biurem. W biurze dodzwonić się można do nich tylko na numer stacjonarny, gdzie „filtrowaniem” informacji zajmują się sekretarki. Filtrowanie wiadomości ma oczywiście również swoje wady. Może się przecież zdarzyć, że w natłoku informacji pominiemy tę jedną, jedyną bardzo ważną. Znany jest przypadek pewnego biznesmena, który stracił dla swojej firmy ważny kontrakt, ponieważ nie przeczytał jednego e-maila! Jaki był finał całej sprawy? Menedżer poprosił, aby w przyszłości żadne ważne informacje nie były wysyłane do niego drogą poczty elektronicznej. W tym wypadku nadmiar informacji napływającej jednym z kanałów był powodem, dla którego kanał przestał być używany. W większości przypadków efekty nadmiaru informacji nie są oczywiście tak drastyczne. Osoby, które potrafią skutecznie zarządzać informacją, prawdopodobnie nie mają takich problemów.
Problem z pełną osiągalnością, poczuciem, że dane medium komunikacji jest dla nas smyczą może się jeszcze zwiększyć po wprowadzeniu telefonii trzeciej generacji UMTS z aparatami wyposażonymi w kamery wideo i przesyłaczami obrazów. Zwykły telefon gwarantuje, jeśli nie anonimowość, to przynajmniej poczucie, że jest się identyfikowanym tylko przez głos i numer telefonu. Nowoczesny wideofon spowoduje, że decyzja – czy odebrać telefon i prowadzić rozmowę -nabierze jeszcze większego znaczenia. Wiele osób rozmawiających przez telefon w łóżku czy kąpieli zacznie zwracać uwagę również na własny wizerunek oraz na swoje otoczenie. Osoby te albo wyłączą tryb wideo przed odebraniem telefonu – co może zostać przez niektórych źle odebrane – albo nie odbiorą telefonu w ogóle. Oczywiście, jak to bywa w przypadku większości nowinek technologicznych, społeczeństwo wypracuje po jakimś czasie normy i zwyczaje posługiwania się danymi urządzeniami.