Zapewne część z czytelników portalu Telix dobrze zna ten stary, sprawdzony tytuł, który doczekał się sequela w realiach II Wojny Światowej. Inni mogą chcieć po niego sięgnąć zapoznając się z poniższą recenzją.

Guns n Glory jest jedną z najlepszych gier typu: Tower Defense dostępnych na Androida (za darmo), iOS oraz system Symbian. Akcja gry rozgrywa się głównie na Dzikim Zachodzie a nam przyjdzie dowodzić bandą wyjętych spod prawa renegatów. Naszym zadaniem będzie tak poprowadzić swoich ludzi by uniemożliwić przemarsz przesiedleńcom zmierzającym na zachód.


Wydaje się proste. A jak to wygląda w praktyce? Otóż mamy do dyspozycji 10 rodzajów jednostek, którymi będziemy kierować. Każda z nich ma swoje unikalne umiejętności przydatne do zwalczania określonych typów osadników. Z początku mamy do dyspozycji tylko rewolwerowców zwanych desperados oraz meksykańskich banditos uzbrojonych w laski dynamitu. Każda z postaci, którą dowodzimy ma swoje wady i zalety. Pierwsza z nich świetnie nadaje się do walki z pojedynczymi kolonistami i lekką kawalerią natomiast szkody jakie jest w stanie zadać zwykłym oraz opancerzonym zaprzęgom konnym są znikome. O wiele lepiej nadaje się do tego Gringo rzucający dynamitem, który to z kolei w starciu z rozproszonymi grupami osadników i szybką kawalerią jest bezradny.


W miarę postępów w grze i napływającej gotówki możemy wcielić kolejne rodzaje użytecznych jednostek do naszej wesołej kompanii. Są to: Wódz indiański wypuszczający płonące strzały ze swojego łuku. Dezerterzy z artylerii siejący postrach ogniem swoich armat. Działa typu minigun, zainstalowane na wagonach taborów kolejowych. Podwójne armaty umieszczone na pływających parowcach. Mamy jeszcze dziadka z dubeltówką o dużej sile odrzutu, zadającej obrażenia w wielu miejscach jednocześnie a na dodatek ogłuszającej i spowalniającej przeciwników. Strzelca wyborowego, pełniącego funkcję snajpera. Chińskiego piromana używającego petard oraz szalonego alchemika rzucającego czymś w rodzaju koktajlu Mołotowa.


Każdą z uśpionych jednostek naszej bandy da się obudzić ze snu za określoną liczbę dolarów zdobytych na przemierzających teren osadnikach. Można nimi kierować a nawet je ulepszać by były bardziej skuteczne w boju. Do tego dochodzą rozsiane po mapie ładunki wybuchowe oraz skrzynki z bonusami dającymi nam więcej gotówki, zwiększających siłę, szybkość i inne cechy renegatów. Wystarczy, że któryś z nich podejdzie bliżej. Ponadto można zgarnąć odznaki szeryfa zwiększające limit osadników, mogących przecisnąć się przez ścianę kul i ognia z jednego końca mapy na drugi. Każdy taki wyczyn przesiedleńców zwiększa szansę na to, że w końcu pojawi się stróż prawa, który kończy całą rozgrywkę.


Ciekawym elementem dostępnym w późniejszych etapach gry są widoczne na mapie budynki salonów gier w których za postawienie konkretnej sumy pieniędzy gramy z szulerem w pokera. W zależności od tego jak silną sekwencję kart będziemy mieli otrzymamy za to konkretny typ jednostki gotowej do walki. W rezultacie można postawić mniejsze pieniądze i w całości je przegrać. Jednak jeśli uda nam się wygrać mając silną kartę, wówczas otrzymujemy bandytę za którego normalnie przyszłoby nam więcej zapłacić.


Cała gra oferuje od kilku do kilkunastu godzin świetnej rozrywki. Widać, że twórcom nie zabrakło poczucia humoru przy tworzeniu skromnej lecz dowcipnej fabuły gry. Prócz komiksowej grafiki, przerysowanych charakterów poszczególnych członków naszej bandy, znajdziemy też przyzwoitą oprawę dźwiękową utrzymaną w konwencji Dzikiego Zachodu.

Guns n Glory jest pozycją w sam raz na towarzyszące od początku lipca tropikalne upały, które jeszcze bardziej pozwolą nam poczuć klimat gry jak również na deszczowy okres na nadchodzący weekend jeśli planujemy go spędzić w domu.

Kamil Kawczyński