Człowiek stoi na podjeździe do swojego domu. Wpatruje się w niebo, a dłonią chroni oczy przed słońcem. Wygląda nadlatującej paczki. Ponad dziesięć lat od zapowiedzi Amazon wchodzi w finalny etap prac nad dostarczaniem przesyłek dronami. W Polsce takie plany też były kreślone.

Niebo było niebieskie a trwa zielona. I właśnie na takiej trawie w maju 2021 roku w Lublinie wylądował pierwszy dron sieci sklepów Decathlon, który chwilę wcześniej dostarczył zamówienie klientowi. Maszyna Hermes V8M miała na pokładzie kilka paczek – jedną oddał prosto w ręce klienta, kolejne trafiły do rąk pracowników sieci. To była premiera takiego sposobu realizowania internetowych zamówień i wydawało się, że drony wejdą na dobre na służbę e-handlu.

 

Plany, plany

 

– Czas na wdrożenie takiej usługi był idealny. To był rok pandemiczny, obostrzeń, ludzi zmuszonych do siedzenia w domach, wzmożonych zakupów przez internet. Drony w takim momencie miały swoje pięć minut, żeby przekonać do siebie klientów – mówi Michał Jeska, CEO oyou.me, polskiej firmy wprowadzającej na polski rynek rozwiązanie VD2D, czyli innowacyjny model współpracy marek z influencerami pod postacią sklepów butikowych z wykorzystaniem rozwiązań web3.

 

Jeska przypomina także, że już wcześniej drony wykorzystano w pandemii COVID-19 do transportowania próbek medycznych między szpitalami, bo okazało się to szybsze i tańsze niż transport nieziemny.

Jednak na razie polskie niebo nie zapełnio się latającymi kurierami. A przecież takie plany przedstawiały nie tylko sieci handlowe, ale tak poważny gracz jak Poczta Polska. Choćby w 2021 roku państwowy doręczyciel, mówiąc o planach na najbliższe lata, zaznaczał, że ma być cyfrowo, internetowo, szybko, sprawnie. Planowane było wykorzystanie dronów. Na razie zostało to w fazie planów.

 

– Szkoda, bo na pewno sprzyjałoby to e-commerce. Nowość, innowacyjność, szybkość realizacji zamówienia. To wszystko cenią sobie osoby robiące zakupy przez internet. Na pewno dostawa towaru dronem będzie na początku, w wielu przypadkach, czynnikiem przeważającym o wyborze tego, a nie innego e-sklepu. Wygra ciekawość, o ile usługa nie będzie znacząco podwyższała kosztów transportu – mówi ekspert od e-handlu Tomasz Niedźwiecki. To twórca i prezes platformy TakeDrop.pl, w której można założyć sklep internetowy w formie dropshippingu, czyli bez konieczności posiadania magazynu i własnoręcznej wysyłki towaru. – Moda na selfie z dronem, który właśnie przyniósł paczkę? Łatwo to sobie wyobrazić – dodaje.

 

Wskazać kierunek

 

Żeby drony powszechnie dostarczały przesyłki, potrzebny jest impuls. Ktoś – jakaś firma – musi pokazać, że to się opłaca i za nią pójdą kolejne. – Taki scenariusz przecież miał miejsce w przypadku automatów do odbioru paczek – zauważa Niedźwiecki.

 

A to, że drony-kurierzy w Polsce będą czymś normalnym, jest niemal pewne. Ta metoda zagości nad Wisłą, gdy nasze firmy docenią sukces jaki drony odniosą na zachodzie. Skąd to wiemy?

 

Jak mały samolot

 

W niektórych krajach użycie dronów to była naturalna potrzeba. Rok temu brytyjska Royal Mail poinformowała, że w ciągu trzech lat będzie miała „armię” 500 dronów, które będą dostarczać przesyłki do klientów mieszkających w odległych, mniej zurbanizowanych rejonach. Plan właśnie zaczął być wcielany w życie. Przez najbliższe trzy miesiące Royal Mail i Skyports Drone Services będą dostarczały przesyłki na Orkadach – archipelagu na północ od Szkocji. To teren trudno dostępny, że zmienną pogodą mogącą zagrażać ludzkiemu życiu, gdzie gęstość zamieszkania jest mała. Paczki i listy są już przenoszone dronami. Jednak nie bezpośrednio do klientów, ale do doręczycieli, którzy już osobiście wręczają przesyłkę odbiorcy. – Wszystko, co pomaga utrzymać usługę powszechną, zwłaszcza na trudniej dostępnych obszarach wysp, jest czymś, co powinniśmy wesprzeć – skomentował ten ruch w oświadczeniu Alistair Carmichael, poseł z regionu Orkadów i Szetlandów.

 

Brytyjskie drony to nie drobne maszyny, jakie czasami można zauważyć na niebie, ale potężniejsze, dwusilnikowe i przypominające samoloty ze śmigłami urządzenia. Równie okazale wyglądają maszyny firmy Amazon, która pod koniec ubiegłego roku ogłosiła znaczącą zmianę w swoim łańcuchu logistycznym. Chce używać latających kurierów na tzw. ostatniej mili, czyli krótkiej trasie bezpośrednio do klienta.

 

– Nasza definicja skali to dostarczanie 500 mln paczek dronami do dziesiątek milionów klientów rocznie do końca tej dekady. Dostawy mają obejmować gęsto zaludnione obszary, jak Boston, Atlanta i Seattle. Zrobimy ważny krok w tym kierunku dzięki naszemu nowo zaprezentowanemu dronowi dostawczemu nowej generacji — MK30. Obecnie jest budowany i ma wejść do użytku w 2024 roku  – podał Amazon, a plan ma zostać wcielony w życie ponad dekadę po tym, jak dostawy dronami zapowiedział Jeff Bezos.

– To pokazuje, że przygotowanie takiego procesu nie jest proste. Trzeba lat na zbudowanie zaplecza informatycznego, przygotowanie ludzi i sprzętu. Dlatego może na dronową rewolucję w Polsce jeszcze czekamy – komentuje Michał Jeska z oyou.me.

 

Polska rzeczywistość

Polska na swoją rewolucję dronową jeszcze czeka. Eksperci zwracają uwagę, że mamy swoje pewne uwarunkowania. Polską specyfiką są bloki mieszkalne. Dron nie zapuka do mieszkania, nie zadzwoni domofonem, nie wyląduje na balkonie. Oczywiście odbiorca otrzyma elektroniczną informację o nadejściu przesyłki, ale po jej odbiór pewnie będzie musiał wyjść przed blok. Może być to dla niego niekomfortowe. Zgodnie z danymi Głównego Urzędu Statystycznego 56,1 proc. mieszkań w Polsce znajduje się blokach.

Już kilka lat temu prof. dr hab. inż. Cezary Galiński, kierownik Zakładu Samolotów i Śmigłowców na Wydziale Mechanicznym Energetyki i Lotnictwa wskazywał, że polskie blokowiska utrudniają rozwój dronowego biznesu pocztowego. Chodzi m.in. o turbulencje powietrzne występujące w pobliżu budynków, co może skutkować tym, że maszyna zacznie uderzać o ściany czy okna.

 

– Takich miejsc, gdzie byłoby wygodnie realizować takie usługi, jest stosunkowo niewiele, więc najprawdopodobniej nie staną się one podstawą transportu przesyłek na całym świecie. W miejscach, do których człowiekowi jest trudniej dotrzeć, będą natomiast zdecydowanie najlepszym rozwiązaniem – zwiastował prof. Galiński.

 

Paczka do punktu

Przykłady Royal Mail i Amazona pokazują, że są różne pomysły na wykorzystanie dronów. Brytyjczycy wysyłają nimi paczki do dostarczycieli „na ostatniej prostej” do klienta. Amerykanie chcą maszyną dolecieć od razu do adresata. Wylądować na jego przystrzyżonym trawniku.

 

Tomasz Niedźwiecki z TakeDrop.pl dopuszcza jeszcze inną możliwość. – Sklep internetowy otrzymuje zamówienie. Nieduże, lekkie. Trzeba je spakować i dostarczyć do firmy kurierskiej oddalonej o kilka kilometrów. Wyobrażam sobie, że sprzedawca współpracujący z operatorem drona, podwiesza zamówienie do urządzenia, a to transportuje je do kuriera. Dziś jednak taka wizja finansowo się nie kalkuluje. Kurier na swojej całodziennej trasie może nawet do małego sklepu przyjechać więcej niż raz i odebrać przesyłki – zaznacza.

 

Ale jest jeszcze inny scenariusz sprawdzany na zachodzie. To dronowe skrzynki pocztowe. Po prostu latające urządzenie dostarcza przesyłkę do naziemnego obiektu, z którego paczkę odbiera klient w dogodnym dla niego terminie.

 

Zarówno w USA jak i w Polsce wprowadzenie takiego systemu wymaga przygotowania odpowiedniej infrastruktury – postawienia specjalnych skrzynek. – Jeżeli ktoś dziś myśli, że nie jest to możliwe, niech sobie przypomni krajobraz sprzed kilku lat kiedy nie było automatów paczkowych. Dzisiaj są wszędzie – komentuje Michał Jeska z oyou.me.

Niedawno branżowy serwis pocztowy postaltimes.com szacował, że codziennie na całym świecie odbywa się 2000 komercyjnych dostaw dronami. Nie jest to dużo, ale ten sektor rośnie. – W rzeczywistości w pewnych warunkach – na przykład w regionach o słabej infrastrukturze drogowej lub gdy łączenie dostaw nie ma sensu – drony mogą już być najbardziej opłacalnym sposobem dostawy – oceniał serwis i zaznaczył, że drony mogą stać się mocnym elementem łańcucha dostaw. –Technologia dronów ma potencjał, aby zaspokoić szereg zastosowań konsumenckich ostatniej mili, takich jak gotowa żywność, produkty gotowe i inne małe opakowania, a także potrzeby B2B, takie jak przenoszenie próbek medycznych do laboratoriów – prognozują eksperci.