W 2017 roku w Polsce odnotowano 260 fałszywych zgłoszeń o podłożeniu bomby. Z danych Komendy Głównej Policji wynika, że liczba zgłoszeń w ostatnich latach maleje.  Według policji do tej pozytywnej zmiany przyczyniły się zapisy ustawy antyterrorystycznej – czytamy w dzisiejszym wydaniu „Rzeczpospolitej”.

Każde ze zgłoszeń, nawet jeżeli wydaje się mało prawdopodobne, musi być badane przez służby, wiąże się z ich wysokim zaangażowaniem i dodatkowymi kosztami działalności. Policji łatwiej też ustalić autorów alarmów. Powód?

Dzięki obowiązkowej rejestracji kart telefonicznych typu pre-paid osoby przekazujące fałszywe zgłoszenia nie są anonimowe. To właśnie korzystając z takich kart często informowały o bombach – mówi Iwona Jurkiewicz, rzeczniczka CBŚP, i dodaje, że Wydział do Zwalczania Aktów Terroru CBŚP każdorazowo ocenia, na ile realne jest zagrożenie, od czego zależy np. ewakuacja.

Fałszywy alarm bombowy to poważne przestępstwo. Może drogo kosztować. Przepisy zaostrzające kary za tego typu przestępstwa wprowadzono w listopadzie 2011 roku w związku z przygotowaniami do Euro 2012. Ustawa wprowadziła surowe kary finansowe – „bombiarzom” grozi co najmniej 10 tys. zł kary. A sprawca fałszywego alarmu, oprócz odpowiedzialności karnej może zostać pociągnięty do zwrotu kosztów akcji służb. Każda z takich akcji pochłania od paru tysięcy do nawet kilkuset tysięcy złotych. Do tego „bombiarze” zagrożeni są karą od 6 miesięcy do 8 lat pozbawienia wolności. Co istotne, za bezpodstawne wszczęcie alarmu można sądzić i karać jak dorosłych osoby już od 15. roku życia.

„Rzeczpospolita”, która powołuje się na informacje KGP, podała, że w 2016 roku odnotowano 381 fałszywych zamachów bombowych. Aktywni byli też w 2015  ich liczba wynosiła875, w 2014 r. ich liczba wynosiła 621.

źródło: Rzeczpospolita – Liczba fałszywych alarmów spadła o jedną trzecią. Sprawców odstraszyły kary finansowe.