Już wszystkie cztery duże sieci mają zgodę na dopłaty do roamingu na terenie Unii Europejskie. T-Mobile to kolejna sieć komórkowa, która dostała zgodę Urzędu Komunikacji Elektronicznej na stosowanie dopłat do roamingu RLAH (Roaming Like at Home), czyli roaming jak w domu.

Zniesienie opat roamingowych, które miało miejsce 15 czerwca ub.r., ucieszyło miliony klientów, którzy podróżują po Unii Europejskiej. Polacy, podobnie jak i obywatele innych państw UE, mogą dzwonić i wysyłać SMS-y w tych samych cenach za granicą jak w kraju (jeśli np. rozmowy są w Polsce nielimitowane, to jak samo jest w całej Unii).

Takich samych powodów do radości nie mają jednak operatorzy komórkowi.  Ponieważ krajowe stawki detaliczne są kilkakrotnie niższe od płaconych przez operatorów cen hurtowych, telekomy sporo do roamingu dokładają. W Polsce, gdzie ceny należą do najniższych w Europie, a średni przychód na klienta detalicznego sięga sześć euro (o 60 proc. mniej niż średni przychód na klienta w EOG), a ogromną popularnością cieszą się oferty nielimitowane, regulacje mogą oznaczać nawet 180 mln zł spadku przychodów.

Zgodnie z rozporządzeniem Komisji Europejskiej, prosząc UKE o pozwolenie na wprowadzenie dodatkowych opłat od swoich klientów, operatorzy muszą wykazać, że bez tego nie pokryją kosztów świadczenia usług w roamingu.

Tym samym T-Mobile Polska dołącza do Playa, Plusa i Orange, czyli trzech innych telekomunikacyjnych gigantów, którzy takie zgody od UKE dostały już wcześniej. Z mniejszych operatorów zgodę na dopłaty w roamingu otrzymali już z UKE: Premium Mobile, Virgin Mobile, NC+ i Mobile Vikings. Sama zgoda nie oznacza jednak, że dopłaty zostaną wprowadzone.

Jednak już dwa telekomy – Play i Orange – wprowadziły na nadchodzący sezon wakacyjny dodatkowe opłaty za roaming w Unii Europejskiej. A mniejsze zaczęły promować dużo tańsze abonamenty bez roamingu, czyli w ogóle nie przewidujące możliwości używania telefonu za granicą. Czy mamy się czego obawiać?