System operacyjny Google nie ustaje w wysiłkach pogorszenia swojego odtwarzacza muzycznego. Idzie mu w tym na tyle dobrze, że wiele z aplikacji służących do odsłuchiwania muzyki przeżywa dziś prawdziwy renesans. Jednym z nich jest n7player. Kolejny przykład na to, że Polak potrafi.

Odtwarzacz n7player (dostępny również na programosy) jest jednym z lepszych programów tego typu, z jakim miałem do czynienia w sklepie Google Play. Innowacyjny, przejrzysty, wyróżniający się na tle konkurencji. Takie trzy określenia przychodzą mi do głowy, gdybym miał scharakteryzować aplikację możliwie jak najkrócej. Opisując możliwości oferowane przez n7player, często będę się odnosić do innego świetnego odtwarzacza muzycznego – Poweramp, gdyż obie aplikacje są absolutną światową czołówką w swojej kategorii.


Pierwszą rzeczą jaka od razu przypadła mi do gustu to playlista w formie tagów z nazwami poszczególnych artystów lub gatunków muzycznych, dostępnych w pamięci naszego telefonu. Być może nie dla wszystkich będzie to przejrzysta forma szukania wykonawców, jednak zdecydowanie odbiega ona od całej reszty znanych mi rozwiązań, stosowanych przez konkurencję, jakie widziałem do tej pory. Jeśli tagi nie będą do nas przemawiać, wówczas możemy wykonać gest odwrotny do szczypnięcia ekranu, wyświetlając listę okładek albumów, jakie mamy w swojej kolekcji. Płynna animacja pokazująca przejście z tagów do okładek płyt naprawdę robi rażenie.

Jeśli obie formy będą dla kogoś zwykłym przerostem formy nad treścią, wówczas ma do dyspozycji rozwiązanie znane z Powerampa i innych, podstawowych odtwarzaczy muzycznych. Wystarczy dotknąć ikonkę nutki, znajdującej się w lewym, dolnym rogu aplikacji, by przenieść się do tradycyjnego menu wyszukiwania utworów z podziałem na: artystów, albumy, playlisty, gatunki muzyczne, foldery oraz całą zawartość biblioteki. Opcja modyfikacji wyglądu umożliwia tworzenie zakładek muzycznych przesuwanych od „lewej” do „prawej”. Mimo iż tradycyjne menu może wyglądać ciut gorzej niż w programie Poweramp (zdjęcie po prawej), to naprawdę ciężko jest się do czegoś przyczepić.


Kolejną przewagą nad Powerampem jest moim zdaniem szybszy i wygodniejszy dostęp do tekstu odsłuchiwanego utworu. O ile w n7player wystarczy przekręcić telefon, trzymając go poziomo, by uzyskać dostęp do skrótu odpowiadającego za wyżej wymienioną opcję, tak w Powerampie trzeba najpierw wejść w menu > tekst utworu, znajdując go spośród 9 innych funkcji. W n7player nie sposób, nie zauważyć tej opcji, w produkcie konkurencji, owszem. Szybciej wgrywają się też okładki albumów, dostępnych w klasycznej wersji menu odtwarzacza. Poweramp każe na siebie czekać w tej kwestii.


Następną przewagą n7player, jest brak udziwnień jakie stosuje konkurencja w postaci automatycznego wznawiania odtwarzania ostatnio słuchanego utworu, po każdorazowym podpięciu słuchawek do telefonu itp. Niby wszystko da się skonfigurować w ustawieniach zaawansowanych Powerampa i dostosować według swoich indywidualnych potrzeb, niemniej jednak minimalizm polskiej produkcji bardziej przypadł mi do gustu. Poniżej wygląd dwóch aplikacji, podczas odtwarzania muzyki (Poweramp – zdjęcie po prawej).


Po rozpływaniu się nad odtwarzaczem czas na konstruktywną krytykę. Pierwsza uwaga dotyczy pauzowania utworu, bez jakiejkolwiek przyczyny. Innymi słowy od czasu do czasu, n7player, ot tak, bez powodu przerywał odtwarzanie. Od razu dodam, że nie korzystałem wtedy z pilota do słuchawek ani nie przychodziły do mnie żadne maile, smsy itp. Mimo iż Poweramp też czasem lubi zrobić pauzę, to w jego wykonaniu zjawisko to zachodziło o wiele rzadziej. Kolejną wadą n7player jest długie skanowanie biblioteki utworów po zgraniu ich do pamięci telefonu. To z czym inne odtwarzacze radzą sobie bez problemu, tutaj każe na siebie czekać. Program dobiera okładki albumów ciut gorzej niż Poweramp ale nic nie stoi na przeszkodzie by samemu móc wybrać inną, spośród kilkunastu a czasem nawet kilkudziesięciu propozycji podsuwanych nam przez n7player.

Przydałoby się wprowadzić więcej opcji dostępnych z belki szybkiego powiadamiania w smartfonie, prócz dostępnego przeskoczenia o jeden utwór i pauzy. Funkcja szczególnie przydatna w momencie w którym wykonujemy inne operacje na telefonie. Poweramp oferuje w tym zakresie dodatkową możliwość przewijania do tyłu oraz całkowite zamknięcie programu.


Equalizer choć ciekawy to nawet nie umywa się do tego co oferuje pod tym względem konkurent. Podobnie jest z dość ubogą liczbą ustawień zaawansowanych programu
n7player, niemniej jednak aplikacja istnieje dopiero od kilku miesięcy, więc należałoby dać jej twórcom kredyt zaufania. Cieszy obsługa wielu algorytmów kompresji muzyki (mp3, mp4, m4a, wma, wav, 3gp, mid, mkv, ogg), w tym bezstratnego zapisu utworów w formacie FLAC.

Podsumowując, mimo minimalnych braków w stosunku do możliwości oferowanych przez Powerampa, polski produkt eksportowy w postaci odtwarzacza n7player trzyma bardzo wysoki poziom. Jak na debiut w sklepie Google Play można powiedzieć tylko jedno słowo – rewelacja! Darmowa wersja programu trwa aż 3 tygodnie. Jest to więc wystarczająca ilość czasu by zapoznać się z możliwościami programu. Jeśli chcemy nabyć wersję, bez reklam i ograniczeń czasowych wówczas trzeba się liczyć z opłatą w wysokości 12,29zł.

Wcześniejsza historia obecności w Google Play pokazuje, że firma N7 Mobile przeceniała swój produkt niemal o połowę i to co najmniej dwa razy, tak więc dla wszystkich tych, którym obecna cena nie odpowiada, sugeruję by uzbroili się w cierpliwość. Jeśli ktoś jest użytkownikiem sieci Play wówczas może korzystać z testowej, darmowej wersji aplikacji. Więcej szczegółów pod tym adresem. Możliwości programu przedstawia profesjonalnie wykonany materiał wideo, znajdujący się poniżej. Polak potrafi! Zdecydowanie polecam!

Kamil Kawczyński