Do napisania tego artykułu skłonił mnie Czytelnik, którego Orange ściga za zaległości, za usługi telekomunikacyjne. Włos staje dęba na głowie, gdy przedstawiciele Operatora mówią o oszczędzaniu, a wysyłają korespondencje do swoich klinów, których opłaty przekraczają kilkakrotnie wartość długu. Chodzi o… 14 gr!

Żyjemy podobno w czasach kryzysu gospodarczego, ale czy na pewno tak jest? Zaczynam w to wątpić. I nie chodzi o to, że klient nie był winien, bo po rozmownie z nim nie krył tego, że sam nie wie, jak to się stało, że na rachunku została uwidoczniona zaległość, ale o sposób tej windykacji. Także moim zdaniem Operator telekomunikacyjny ma wiele innych sposobów, aby skontaktować się ze swoim klientem, a nie wysyłanie listu poleconego. List polecony – chyba jednak przekracza kwotę zaległości…

Cóż kiedyś za dwa grosze bank straszył windykacją, pewną kobietę, która płaciła za małe miesięczne raty kredytu.
Czytelnik teraz zastanawia się, czy czekać na Kruka i dalszy ciąg windykacji, a może sądowe postępowanie.

Poniżej treść korespondencji:


Po rozmowie z Czytelnikiem zostałem poinformowany, iż umowa zawarta jest do stycznia 2013 roku, a zaległość powstala gdy przebywał 4 miesiące za granicą i osoba z rodziny opłacała za niego rachunki. Z jego informacji wynika, że musiała się pomylić wpisując kwotę przelewu.

źródło: wł.

Kan