Biorąc słuchawki do od razu możemy odczuć ich niewielką wagę – 262g oraz całkiem dobrej jakości wykonanie: dobrej jakości plastik oraz skóra ekologiczna na obudowie i nausznikach.

Po wyjęciu słuchawek z pudełka, to pierwsze co musimy zrobić, to je poskładać. Do podłączenia mamy:

  • Mikrofon
  • Kabel:
    • MiniJack 3,5 mm – ok. 3m.
    • USB – microUSB  – ok. 1,5 m.

Kolejna rzecz, która wychodzi na pierwszy plan, to podświetlane nauszniki. Sama kolorystyka słuchawek utrzymana jest w bardzo eleganckiej czarnej kolorystyce ze srebrnym logo na środku.

IMG 20190113 142427

Lioncast LX30

Jeżeli chodzi o środek słuchawek, to nauszniki wykonane są z bardzo miękkiej gąbki, które również zostały obłożone bardzo delikatną skórą. Środek muszli wyłożono delikatnym, miłym w dotyku czerwonym materiałem. Same muszle są średniej wielkości (średnica przetwornika to 50mm). Co więcej słuchawki bardzo dobrze trzymają się na głowie. Nawet przy gwałtowniejszych ruchach głową trzymają się na swoim miejscu.

Góra słuchawek wyposażona jest w miękka gąbkę obszytą bardzo delikatną skórką.

IMG 20190113 142257

Lioncast LX30

Rozmiar słuchawek możemy, rzecz jasna, dostosować do rozmiarów swojej głowy. Z każdej strony wysuwają się one o jakieś 3 cm, co pozwala na raczej bezproblemową konfigurację. Dzięki takiemu zabiegowi słuchawki bez problemu dopasujemy do naszej głowy.

Na lewym nauszniku znajdziemy kabel podłączony na stałe oraz wejście do podłączenia mikrofonu. Kable w słuchawkach są oplecione sznurkiem.  Na kablu wychodzącym ze słuchawek znajdziemy pilot, który poza przyciskami (głośności, włączenia/ wyłączenia mikrofonu oraz oświetlenia LED) posiada również 2 wejścia do podłączenia kabli: microUSB oraz miniJACK. Uważam, że takie rozwiązanie jest super. W dowolnym momencie możemy wymienić przewód np. gdy kabel się uszkodzi lub gdy chcemy podłączyć do innego urządzenia. Jeżeli nie korzystamy z mikrofonu, to również nic nie stoi na przeszkodzie, aby go po prostu odłączyć.