Dla Samsunga tegoroczna jesień jest niezwykle gorąca. Dosłownie i w przenośni. Samsung Galaxy Note 7 sprawił, że temat wybuchających smartfonów zaczął być poruszany dosyć często. Gigant branży elektronicznej jest o krok od tego, żeby przylepiła się do niego łatka producenta „telefonów, które wybuchają”. Ostatnio, niespodziankę pasażerom jednego z lotów sprawił Samsung Galaxy S6, po którym mało kto spodziewał się problemów.


Telefon zapalił się na pokładzie samolotu linii China Airlines na trasie Palau – Taoyuan. O całej sprawie poinformował dziennik tajwański Taiwan News. Zdarzenie miał miejsce 7 grudnia tego roku, w środę, około godziny dziewiętnastej. Jak to bywa na samym początku po zdarzeniu, przyczyna samozapłonu nie jest jeszcze znana, ale podobno została przekazana do zbadania odpowiednim organom. W tej chwili w sieci można tylko przeczytać o tym, że doszło do samozapłonu urządzenia i kabina w samolocie została zadymiona. Na szczęście personel samolotu zareagował bardzo szybko i umieścił smartfon w wiadrze z lodem, co zatrzymało dalsze palenie. Pasażerom lotu nic się nie stało, a osoba, do której felerny Samsung Galaxy S6 należał ma tylko poparzone palce.

Niestety, dla południowokoreańskiego producenta, w obliczu wycofania zapalających się Galaxy Note’ami 7, to niedobra informacja. Władze technologicznego giganta już teraz będą mieć spore problemy z odbudowywaniem zaufania, a kolejne przypadki eksplodujących telefonów nie sprawią, że klienci będą na nie spoglądać przychylnym okiem. Oczywiście zaufanie tych klientów, którzy w Samsungu upatrują przede wszystkim producenta smartfonów. Bo w pozostałych obszarach swojej działalności Samsung nadal radzi sobie bardzo dobrze.

źródło: SpeedTest

Kan