Jak donosi telefonia Vodafone, jeden z demonstracyjnych iPadów stanął w płomieniach, gdy stał wystawiony na terenie salonu. Do incydentu doszło mieście Canberra (Australia).
Tuż przed eksplozją, z portu do ładowania tabletu zaczęły wydobywać się iskry, relacjonują przedstawiciele australijskiej sieci Vodafone. Eksplozja i wywołany przez nią pożar okazał się jednak na tyle poważny, że musiała zostać wezwana straż pożarna, a obecne w salonie osoby zostały ewakuowane. Na szczęście nikomu nic się nie stało.
Przyczyna wybuchu nie jest znana. Apple dopóki sprawa nie zostanie wyjaśniona, nie będzie komentować tego zdarzenia. Zapewniła jednak, że uruchomiła własne dochodzenie, które ma wyjaśnić przyczynę awarii.
źródło: News.com.au
Kan
Ostatnio – nie powiem w którym markecie bo jeszcze ktoś mi zarzuci kłamstwo – widziałem iPada podpiętego przez… popękany kabel – wewnętrzne żyły były na wierzchu, wtyczka miała rozdartą osłonkę! Nie bronię Apple – bo zawsze może się zdarzyć pomyłka i awaria – ale markety też nie dbają o to co wystawiają! I to nie wina samych pracowników bo ich za mało – tylko kierownictwa które patrzy tylko na zyski! TAKIE CZASY…
Akumulatorki li-jon i li-polymer miały być wolne od wad 'niklówek’, nie wytrzymują jednak ciągłego ładowania. Doświadczenia ze smartfonów, tabletów, laptopów pokazują, iż zły zwyczaj nieodłączania sprzętu od zasilacza doprowadza nie tylko do szybkiej utraty pojemności i zużycia akumulatora, ale też do przegrzewania się tej ładowalnej baterii i czasami do pożaru lub eksplozji. Tylko całkowite odłączenie dopływu zasilania do akumulatorkaa po jego naładowaniu i praca urządzenia z tej baterii skutecznie przedłuży jej żywotność. Wynalezienie materiału gromadzącego energię elektryczną a wolnego od wymienionych wad wymaga czasu. Co powinni już teraz pilnie zrobić producenci sprzętów takich, jak smartfony, tablety, laptopy? Jakie zmiany konstrukcyjne oraz software’rowe wprowadzić, aby oszczędzić i zabezpieczyć ich baterie?
Aż się prosi montowanie dwóch akumulatorów, z których pierwszy po naładowaniu byłby galwanicznie przełączany z zasilacza na zasilanie swą energią sprzętu, a w tym czasie zaczynałby się ładować drugi. Po naładowaniu zostałby galwanicznie odłączony od ładowarki, czekając 'w kolejce’, aż pierwszy 'kolega’ się wyczerpie, aby zostać przełączony w jego miejsce na zasilanie sobą sprzętu, a tamtego czeka zmana, by zasilacz (’szpak’) znów go ładował (’dziobał bociana’). Warunkiem skuteczności tego patentu byłoby galwaniczne rozłączanie/przełączanie naprzemienne obydwu akumulatorów, Wszelkie prawa koncepcji pomysłu zastrzeżone, za chęć wykorzystania życzę sobie 90000 Euro plus 1% od sprzedaży. Poniżej tego nie budzić 😛 😀 😎
Jaką przewagę (poza przychodami z patentów 😉 ) ma ten pomysł w porównaniu z pojedynczym akumulatorem o dwukrotnie większej pojemności? Sumaryczny efekt jest dokładnie ten sam, a odpada dodatkowa komplikacja elektroniki. Problem „nadmiernego” ładowania baterii jest lekko wydumany, bo od dawna kontrolery dbają o przerwanie procesu ładowania lub przejście na ładowanie szczątkowe po osiągnięciu przez ogniwo docelowego poziomu nasycenia. Ten poziom zresztą jest w pewnych granicach umowny, ustalany jako kompromis między wydajnością baterii, a jej żywotnością.
BlasterM [img]http://pl.memgenerator.pl/mem-image/dobrze-gada-polac-mu-pl-ffea00 [/img]
hejka. a powiedzcie ma on diode powiadomien o nieodebranym połączeniu,smssie?
Powinni zrobić coś takiego jak było w starych magnetofonach. Gdy były baterie to działało z baterii, a gdy włożyło się kabel zasilania to baterie się odłączały i zaczynało to grać jak się do kontaktu podłączyło.
Ale tu mamy akumulator, którego nie da się wyjąć, a co jakiś czas wypadałoby go podładować 🙂 .
Inaczej to wytłumacze. Powinny być 2 funcje.
1. Po podłączeniu zasilacza bateria się ładuje.
2. Automatyczne przełączanie się na zasilanie sieciowe lub z baterii. Po włożeniu zasilacza przełącza się na zasilanie sieciowe, po odłączeniu na zasilanie z baterii.
Jeśli korzystamy z urządzenia i mamy podłączaną ładowarke to jednocześnie bateria się ląduje, a zasilanie urządzenia jest z sieci. Po odłączeniu z sieci urządzenie przełączało by się na baterie jak teraz. Taki jest mój pomysł.
Innymi słowy: użytkownik może zdecydować, czy po podłączeniu zasilacza akumulator ma być ładowany, czy też nie. Ale tak na dobrą sprawę, czemu miałoby to służyć?
Trochę nam się rozsynchronizowały posty – wcześniej odpowiadałem na przedostatni, bo tylko ten był widoczny. Propozycja z ostatniej wiadomości, poza mało istotnymi niuansami, tak naprawdę jest opisem istniejącego stanu rzeczy.