Budowa sieci telefonicznej firmy Ericsson ruszyła w Łodzi od momentu podpisania w lipcu 1922 roku koncesji firmy Ericsson ze Skarbem Rządu Polskiego na operowanie abonencką telefonią na terenie Łodzi, Lublina, Białegostoku, Sosnowca z Zagłębiem Dąbrowskim, Lwowa, Drohobycza z naftowym Zagłębiem Borysławskim oraz Warszawy.

Spółka pod nazwą PAST – Polska Akcyjna Spółka Telefoniczna, z większościowym pakietem Ericsson, rozpoczęła w Łodzi przebudowę małej, pięciotysięcznej centrali Siemensa. Zainstalowano w promieniu 20 km od Łodzi centralki CB. W ciągu kilku lat przybyło kolejnych kilka tysięcy abonentów.

Ostatecznie to w Łodzi postanowiono zainstalować najnowszą miejska centralkę telefoniczną produkcji firmy Ericsson. Koncesja działania PAST -jak czytamy w Historii Rozwoju Telefonii Miejscowej w Polsce Zygmunta Sosnowskiego, zasięg koncesji obejmował Pabianice, Zgierz, Aleksandrów, Konstantynów, Rzgów, Bzgów, Tuszyn, Stryków. W tych miejscowościach centrale ręcznie podłączano do centrali miejskiej. Prócz podziemnego podłączenia Pabianic i Zgierza, pozostałe miejscowości podłączono napowietrznie. Dlatego dzisiaj możemy szukać charakterystycznych studzienek telefonicznych z błyskawicą w Łodzi w promieniu dwudziestu kilometrów od centrali na ul Kościuszki oraz w Pabianicach i Zgierzu.

 

Jak donosi „Gazeta Pabjanicka” z 11 listopada 1928 roku „Codziennie Pabjaniczanie prowadzą przez telefon 2000 rozmów: rozmów z Łodzią prowadza ok 400”. Aparatów telefonicznych było wówczas w Pabianicach 240. Potrzeby rozwoju telefonicznego regionu były palące.

 

Zmiany automatyzacji były możliwe dzięki nowej centrali przy ulicy Kościuszki

Modernistyczny budynek projektu Józefa Kabana przy ulicy Kościuszki, wykonany z najlepszych materiałów, pomieścił nowoczesną centralkę automatyczną typu Salme o pojemności 12 500 numerów, a możliwości centrali sięgały nawet 30 000.

 

studzienka

Studzienka telefoniczna

 

Aparaturę montowano w 1929 roku, a termin przyłączenia wyznaczono na noc z 31 października na 1 listopada 1929 roku. Cała operacja technicznie zajęła dwie nocne godziny, ale problemem była edukacja potencjalnych użytkowników w zmianie obsługi telefonicznej.

Od 1 listpada podnosząc słuchawkę nie można już było usłyszeć głosu telefonistki, tylko ciągły sygnał pozwalający na wykręcenie na tarczy telefonicznej, nowego, pięciocyfrowego numeru. Nikt już nie łączył rozmów. Trzeba było zastosować samemu tarczę cyfrową wybierając żądany numer.

Mimo druków objaśniających wysłanych do abonentów i otwartych drzwi w centrali – 7 tysięcy odwiedzających siedzibę PAST-y przy Kościuszki narzekań było sporo. Jeszcze większe zagrożenie wietrzyły władze straszące Szwedów zarządzających PAST-ą zamachami łódzkich komunistów.

Ostatecznie udało się. Technicznie problem opanowano sprawnie. Edukacyjnie potrwało to dłużej, a doświadczenia łódzkie posłużyły wprowadzaniu automatyzacji połączeń miejskich w kolejnych miastach gdzie operowała PAST-a.