Na terenie Unii Europejskiej jest jeszcze znośnie, ale poza nią koszty roamingu potrafią przyprawić o zawrót głowy. Przekonała się o tym Hanna Gronkiewicz-Waltz, która przebywała w delegacji w Nowym Jorku. Po zagranicznej wizycie jeden z operatorów komórkowych wystawił urzędowi miasta fakturę na dokładnie 48981,43 zł. Wykonywała czynności służbowe. W USA stawki roamingowe są bardzo wysokie, a nie wszędzie jest wi-fi – tłumaczy Bartosz Milczarczyk, rzecznik stołecznego Ratusza.

UE likwiduje opłaty roamingowe, a co z resztą Europy

O sprawie jako pierwszy napisał portal tustolica.pl. Jego dziennikarze, w trybie dostępu do informacji publicznej, poprosili warszawski Ratusz o podanie wydatków prezydent i jej zastępców na służbowe telefony.

Stołeczni urzędnicy wykazali, że wysokie kwoty są związane z opłatami roamingowymi, które wedle tłumaczenia w Stanach Zjednoczonych mają być bardzo wysokie. Prezydent według jej podwładnych, mimo pobytu w delegacji, miała na bieżąco zarządzać miastem, co złożyło się na ten pieniężny wynik.

Przyjmując, że prezydent mimo wszystko czasami odkładała telefon czy tablet na bok, pojawia się pytanie, jak to się stało, że aż tak wielka suma została naliczona przez operatora komórkowego. Według byłego burmistrza Ursynowa Piotra Guziała przy stawkach, jakie obowiązują w Stanach Zjednoczonych, aby rachunek wyniósł tak wysoką kwotę, pani Gronkiewicz-Waltz musiałaby rozmawiać przez tydzień codziennie przez 24 h.

Prawie 50 tys. zł za korzystanie z usług telekomunikacyjnych w czasach, gdy funkcjonują usługi tzw. bez limitu, wciąż wydaje się kwotą horrendalną i świadczy jeszcze o jednym: Warszawa ma bardzo niekorzystną umowę z operatorem. Ogromny rachunek nie zdarzył się po raz pierwszy. W czerwcu 2016 roku prezydent Gronkiewicz-Waltz bardziej „oszczędzała” i nabiła jedynie… 22.431,30 zł. W dobie nielimitowanego czasu rozmów i internetu urzędnicy za to odpowiedzialni powinni ponieść konsekwencje.

źródło: tustolica.pl

Kan