Rosnące nasycenie sieci cyberzagrożeniami sprawia, że prowadzenie biznesu przypomina dziś nieustający mecz popularnego Overwatcha – w końcu na pewno coś nas trafi. Wtedy już tylko od naszego backupu zależeć będzie, czy tzw. respawn i wznowienie przerwanej pracy potrwają kilka minut, czy kilka dni, o czym przypomina Światowy Dzień Backupu.

“Lepiej zapobiegać, niż leczyć” – mawiał Hipokrates. Medyczna mądrość trafnie oddaje ideę bezpieczeństwa danych, o czym od 2011 roku regularnie przypomina Światowy Dzień Backupu. Święto kopii bezpieczeństwa głosi, że łatwiej zapobiegać skutkom utraty plików, niż martwić się ich odzyskaniem, gdy już wyparują z naszego dysku. Tym bardziej, że – jak przypomina firma ANZENA, specjalizująca się w ochronie danych i utrzymaniu ciągłości działania IT – koszt takiej utraty często przekracza wartość urządzeń, na których są zapisywane.

 Jak zmienił się krajobraz bezpieczeństwa IT od ubiegłorocznych obchodów święta backupu? Wiadomo już, że rok 2017 przyniósł cyberprzestępcom rekordowe żniwo. Według ustaleń Instytutu Ponemon badającego m.in. globalne trendy bezpieczeństwa IT, w ostatnich miesiącach rosnące zagrożenie dla swojego biznesu odczuło aż 7 na 10 firm. Równolegle rosnąca liczba technik i potencjalnych obszarów cyberataku (związanych głównie z Internetem Rzeczy) sprawiają, że efektywne zarządzanie bezpieczeństwem IT jest coraz droższe. Analitycy Gartnera szacują, że globalne wydatki na cyberbezpieczeństwo do końca 2018 sięgną 96 miliardów dolarów.

Zarządzanie cyfrowym bezpieczeństwem jest też coraz bardziej skomplikowane wymuszając – nadchodzące RODO pokazuje, że również prawnie – wdrażanie i obsługę kolejnych warstw ochrony danych. Chcąc nadążyć za rynkiem firmy doposażają się m.in. w rozwiązania szyfrujące, dwuskładnikową autoryzację i narzędzia do kontroli urządzeń mobilnych tzw. MDM (mobile device management). Ilość zabezpieczeń rośnie jednak szybciej, niż zasoby kadrowe, dlatego trzecia część badanych przez Ponemon nie jest w stanie efektywnie nadzorować swoich środków bezpieczeństwa. Jaki może być jeden z pierwszych wniosków administratorów? “Jeśli nie możemy zatkać wszystkich przecieków, zadbajmy o kamizelkę ratunkową” – czytaj: profesjonalny system do backupu.

W ostatnich latach hasło backup najczęściej pojawiało się w mediach w kontekście ataków szyfrujących. I faktycznie, w wielu przypadkach infekcji jego przywrócenie było dla ofiar ransomware jedynym ratunkiem. Obecnie pojawiają się głosy, że szyfrujący biznes złote lata ma już raczej za sobą. Jego miejsce zająć ma cryptojacking, czyli ukrywanie w systemach ofiar koparek kryptowalut, które co prawda redukują wydajność zarażonych maszyn, ale nie skutkują utratą danych. Czy nowy trend oznacza, że backup znów będzie traktowany jako “dobra praktyka”, o której chętniej się mówi, niż ją realizuje?

Specjaliści ANZENY uważają, że nie. Dlaczego? Po pierwsze, dwa lata epidemii ransomware paradoksalnie zafundowały tworzeniu backupu najlepszą kampanię edukacyjną w historii IT. Po drugie, mimo rosnącego gąszczu zabezpieczeń miejsce backupu pozostaje raczej niezagrożone. Awarie i ataki dalej będą przerywać pracę, a gdy już wszyscy osłonią systemy przed “koparkami” z pewnością pojawi się nowe zagrożenie, które znów uderzy w najcenniejszy zasób firmy – jej dane. Bo to nie budynki, flota samochodowa czy prawa patentowe, a właśnie unikalne dane są dla biznesu najcenniejsze.

Rosnące nasycenie sieci cyberzagrożeniami sprawia, że prowadzenie biznesu przypomina dziś nieustający mecz popularnego Overwatcha – w końcu na pewno coś nas trafi. Wtedy już tylko od naszego backupu zależeć będzie, czy tzw. respawn i wznowienie przerwanej pracy potrwają kilka minut, czy kilka dni. Krótszy przestój (tzw. downtime) to mniejszy stres dla użytkowników i naturalnie mniejsze koszty straconego czasu, w trakcie którego firma nie mogła normalnie pracować.

źródło: ANZENA