W tym tygodniu przedstawiamy darmową propozycję od francuskiego Gameloftu, opartą o model freemium. Akcja Six Guns toczy się Dzikim Zachodzie a gracz ma całkowitą dowolność w kierowaniu swoją postacią.

Po zapoznaniu się w opcją samouczka, po której oprowadza nas „dama” z saloonu, możemy rzucić się w wir rozgrywki, chociaż słowo „wir” może nie odzwierciedlać tego, co będzie na nas czekać w grze. Jak już wspomniałem wcześniej Six Guns oferuje graczom wolną rękę w działaniu, co ma swoje wady i zalety.


Plusem jest możliwość podróżowania po całej mapie i eksploracja nowych lokacji, wedle naszego uznania. Minusem jest to, że gra cierpi z powodu braku fabuły. Wykonując określone zadania, nie będziemy posuwali się naprzód, nie poznamy ciekawej historii, ot zaliczymy kolejnego questa, otrzymując za niego trochę pieniędzy i punktów doświadczenia.

Do plusów gry należy zaliczyć świetną, jak na telefon komórkowy grafikę. To samo dotyczy rozbudowanego i szczegółowego świata w którym rozgrywa się Six Guns. Bezkres prerii, kaniony, wąwozy, lasy, rzeczki, strumyki, wodospady, małe osiedla ludzkie a także górnicze osady, to wszystko robi wrażenie i zachęca do dalszej eksploracji terenu, przynajmniej w początkowej fazie gry.


Na pochwałę zasługuje także dość bogato wyposażony sklep w którym połowę rzeczy można kupić za pieniądze uzbierane w trakcie gry. Druga połowa jest dostępna za odznaki szeryfa, za które trzeba zapłacić prawdziwą kasą. Wszak mówimy tu o grze typu freemium. Na szczęście sprzęt za pieniądze uzyskane z questów, nie odbiega za bardzo od tego wycenianego w odznakach szeryfa, tak więc na upartego da się odpowiednio odziać i wyekwipować naszego kowboja, nie wydając przy tym ani jednej złotówki.

Wracając do questów to ograniczają się one do wyeliminowania przeciwników lub dostarczeniu jakiegoś przedmiotu, co znowu wiąże się z zabijaniem. W czasie podróży trzeba być czujnym, ponieważ nie raz przyjdzie nam się zmierzyć z dziką zwierzyną lub bandytami, czyhającymi na samotnych wędrowców.


Czas wymienić słabsze aspekty gry. Po pierwsze, kuleje trochę sterowanie. Dziwne, że Gameloft nie zdecydował się tutaj na zastosowanie pełnej personalizacji kierowania postacią, znanej choćby z serii Modern Combat. Six Guns nie pozwala na ustawienie czegokolwiek prócz wspomagania celowania oraz blokadę kółka sterowania. Na całą resztę nie mamy wpływu i tak oto idąc w jakimkolwiek kierunku, możemy zjechać palcem na ikonę celowania i nasz gringo zamiast iść, wyjmie gnata. Jeśli sytuacja przydarzy nam się w mieście to jeszcze pół biedy, gorzej jak przyjdzie nam przed kimś uciekać, wówczas postać zatrzymuje się plecami do przeciwnika i celuje przed siebie. Konia z rzędem temu kto przy pościgu w pełnym galopie wyciągnie spluwę, przymierzy się do strzału i trafi w cel za pierwszym razem.


Po drugie, sterowanie wierzchowcem. Prowadzenie najsłabszego konia jest bezproblemowe a przejażdżka po znanych okolicach nawet przyjemna. Schody zaczynają się gdy będziemy chcieli dosiąść szybszego rumaka. Nie ma mowy o jakimkolwiek komforcie jazdy. Koń pędzi tak szybko, że uniknięcie tzw. „bandy” jest nie lada wyzwaniem, nawet przy łagodnych zakrętach. Kolejnym kwiatkiem są takie rzeczy jak możliwość ulepszenia rewolweru by mógł pomieścić w sobie 12 kul… Po dłuższym czasie denerwują także częste pop-upy z „damą”, informującą nas o nowych promocjach w sklepie.


Czas na podsumowanie. Six Guns jest pozycją, którą na pewno warto wypróbować ze względu na atrakcyjną grafikę i rozbudowany świat Dzikiego Zachodu. Zawartość sklepu oraz kilka ciekawych, steampunkowych przedmiotów i broni, jest dodatkowym smaczkiem w grze. Z drugiej strony tytuł cierpi na brak fabuły, skąpe dialogi, powtarzalność misji i niedopracowany system sterowania postacią. Sytuację może uratować fakt, że Gameloft szykuje się do wypuszczenia wersji multiplayer z której mogą już korzystać użytkownicy platformy iOS. Użytkownicy Androida będą musieli uzbroić się w cierpliwość. Grę można pobrać za darmo poprzez sklep Google Play.

Kamil Kawczyński