wszystko brzmi pięknie, ale… rośnie uzależnienie od prądu. Wszelkie elektroniczne cacka bez źródła zasilania są tylko złomem.
Jak się to ma do stałego dążenia do minimalizacji emisji CO2, w imię ekologii? Nikt mi nie wmówi, że więcej urządzeń (choć energooszczędnych) to mniejsze zużycie energii