Dostęp do informacji publicznej w założeniu miał być narzędziem demokratycznej kontroli nad działaniem organów państwa. Z perspektywy organizacji strażniczych, które próbują patrzeć władzy na ręce, korzystanie z tego prawa przypomina frustrującą i czasochłonną grę, której reguły dyktują władze. Obywatel w zasadzie zawsze przegrywa: nawet, jeśli dostanie informację, będzie ona już nieaktualna. Taka gra toczy się od ponad roku w sprawie „100 pytań o inwigilację”: Fundacja Panoptykon nadal nie uzyskała odpowiedzi na wiele pytań, które skierowała do Premiera, Ministra Spraw Wewnętrznych i Ministra Spraw Zagranicznych.
W czwartek odbędzie się w tej sprawie kolejna rozprawa przed Wojewódzkim Sądem Administracyjnym. Na którym polu wylądujemy tym razem? – zastanawiają się eksperci Fundacji Panoptykon.
„Dostęp do informacji publicznej to warunek dobrze działającej demokracji. To też jedyne narzędzie, które daje organizacjom strażniczym, takim jak Fundacja Panoptykon, możliwość kontrolowania kontrolujących”, zauważa Katarzyna Szymielewicz, prezeska i ekspertka Fundacji Panoptykon. „Mechanizm, który miał być konstytucyjną gwarancją, stał się polem dla czasochłonnych i frustrujących rozgrywek, za które płacą podatnicy. Walka o udostępnienie informacji, której rządzący nie chcą udzielić – mimo że powinni – może potrwać nawet cztery lata. Problem tkwi nie tyle w prawie, co w złej praktyce i lekceważącym stosunku do obywateli”.
Do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego trafiły już dwie skargi Fundacji Panoptykon w związku z bezczynnością organów zapytanych o masową inwigilację. W sprawie przeciwko MSW sąd przyznał rację Fundacji. W sprawie przeciwko MSZ uznał skargę za bezprzedmiotową, ponieważ organ formalnie odpowiedział na pytania. Sęk w tym, że sąd administracyjny nawet nie bada, czy np. odpowiedź „nie posiadamy takiej informacji” jest zgodna ze stanem faktycznym. Jaka będzie decyzja w sprawie przeciwko Premierowi, dowiemy się jutro. Jednak nawet kolejna wygrana nie oznacza, że zapytani udzielą informacji w najbliższym czasie, ani nawet, że udzielą jej w ogóle.
„W sprawach o bezczynność Wojewódzki Sąd Administracyjny musi w pierwszym rzędzie stwierdzić, czy dana informacja jest informacją publiczną i czy obywatelowi należy się reakcja. Każda ze stron może zaskarżyć decyzję WSA do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Jeśli i ten przyzna rację wnioskującemu, zapytany organ może jeszcze odmówić udzielenia informacji lub ją utajnić. W kolejnej rundzie taką decyzję również można zaskarżyć do WSA, a jego decyzję – do NSA”, wyjaśnia reguły gry Wojciech Klicki, ekspert Fundacji Panoptykon.
„Po dotarciu do mety informacja, o którą pytał wnioskujący, prawdopodobnie przestanie być interesująca dla opinii publicznej. Tym sposobem organ władzy wygrywa, nawet jeśli formalnie przegrał. Żeby zilustrować ten paradoks, stworzyliśmy symboliczną grę planszową o nazwie »Czarny scenariusz«. Może urzędnik, który w nią zagra, nareszcie zrozumie, jak czuje się rozgrywany obywatel?”, komentuje Katarzyna Szymielewicz, rozgoryczona postawą władz w związku z doniesieniami o masowej inwigilacji polskich obywateli przez amerykańskie służby.
Polskie prawo nie przewiduje sankcji za unikanie odpowiedzi na wnioski o dostęp do informacji publicznej. Dlatego – nawet jeśli wszystkie instancje sądowe przyznają rację Fundacji – możemy nigdy nie dowiedzieć się, czy polskie władze wiedziały o amerykańskich programach inwigilacji, czy polskie służby korzystały z danych pozyskiwanych przez NSA, ani dlaczego Edward Snowden nie otrzymał w Polsce azylu. Ten problem dotyczy każdej „niewygodnej” informacji, którą zainteresują się media czy obywatele. Pytanie, jak w tej sytuacji kontrolować kontrolujących, również pozostaje bez odpowiedzi.
* Więcej na temat akcji „100 pytań o inwigilację”
11 września 2013 r. trzy organizacje społeczne – Helsińska Fundacja Praw Człowieka, Fundacja Panoptykon i Amnesty International Polska – zaprosiły przedstawicieli najważniejszych ośrodków władzy w państwie na debatę o granicach inwigilacji. Wówczas po raz pierwszy próbowaliśmy się dowiedzieć, jaka była reakcja polskich władz na rewelacje Edwarda Snowdena oraz udział polskich służb w masowych programach inwigilacji realizowanych przez Stany Zjednoczone. W debacie wzięli udział przedstawiciele Sejmu, Senatu, Prokuratury Generalnej, Biura Rzecznika Praw Obywatelskich, a ze strony rządowej Minister Administracji i Cyfryzacji. Uzyskaliśmy kilka deklaracji politycznych, ale nie dostaliśmy odpowiedzi na nurtujące nas pytania. Dlatego 16 października wysłaliśmy wnioski o dostęp do informacji publicznej do 19 organów władzy – w tym Prezesa Rady Ministrów, Ministra Spraw Zagranicznych i Ministra Spraw Wewnętrznych, które zawierały aż 100 szczegółowych pytań o inwigilację. Do dziś nie udało nam się uzyskać odpowiedzi na większość z nich.
źródło: Panoptykon
Kan
Zostaw komentarz