Teraz w kontekście sensu ustanawiania standardów (środowiskowych, BHP itp.), które podrażają koszty produkcji (co by nie mówić), pytania stawiane przez wielu komentujących – o zło związane z takimi działaniami wychodzące z biurokratycznych struktur zjednoczonej Europy – mają… sens? Argumenty o tym, że państwa, które z jednej strony są stronami umów, konwencji, z drugiej nie ratyfikują ich ze względów gospodarczych – i robią dobrze – są dobrymi argumentami? Jeśli tak, to niech sobie umierają wdychając benzen – komuś z tych twierdzących, że te państwa dobrze robią, to przeszkadza? Aż dziwne, że przeszkadza. U nas używanie czystego benzenu jest od wielu lat zakazane, a i dla mieszanin są bardzo ostre progi zawartości benzenu. No ale moralność Kalego typowa jest dla żywego stworzenia… Czemu ja się dziwię?